Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 19 listopada 2012

Pierwszy raz na noc bez rodziców

Jak często udaje Wam się wyjść tylko we dwoje, lub porobić coś tylko dla siebie? Co wtedy dzieje się z Waszymi dziećmi? Jak radzicie sobie z możliwością robienia czegoś tylko dla siebie samemu lub z partnerem?

Matka, która niedawno urodziła swoje dziecko rzadko kiedy wyobraża sobie by je na dłużej zostawić...Nie pisze tu o ekstremalnych przypadkach,ale o zwykłej więzi łączącej matkę z dzieckiem jeszcze długo po porodzie...Matka karmiąca prawie w ogóle nie wyobraża sobie zostawienia swego maleństwa na dłuższy okres czasu pod czyjąś opieką...
Mi osobiście udało się po raz pierwszy "wyrwać" tej cudownej więzi przy pierwszym dziecku, gdy Zosia miała 5,5 mies., wtedy też zostawiliśmy ją po raz pierwszy na tydzień pod opieką moich rodziców. Ze względu na fakt, iż wygraliśmy wyjazd za granicę, musieliśmy z niego skorzystać...a maluszka ciągnąć do Turcji ze sobą nie chcieliśmy. Wtedy też nastąpiła pierwsza próba sił- moich przede wszystkim, bo że dziecko pod dobrymi rękami moich rodziców zostało, w to nie wątpiłam...ja natomiast płakałam całą drogę w samolocie...trochę lepiej się poczułam będąc już na miejscu, po 2 dniach oddałam się w pełni relaksowi nie zapominając o codziennych telefonach do rodziców.
Naszą drugą Majkę po raz pierwszy zostawiłam na 2,5 h gdy mała miała 3 tygodnie, a ja wybrałam się do fryzjera. Dodać muszę, że z małą została moja mama i ciocia, bez nich nie wyobrażałam sobie wyjścia gdziekolwiek na dłużej. Ponieważ karmiłam piersią Maję 11 miesięcy, pierwsze długie wyjście było, gdy jeszcze karmiłam, gdy Majka miała 5 miesięcy, udaliśmy się na ślub i wesele znajomych na całą noc. Dzieci spały u babci i dziadka, a ja bardzo tęskniłam za moim małym ssakiem, bo nie tylko więź z niedawno urodzoną córeczką dała się we znaki, ale fakt, iż karmiłam piersią i musiałam mleko odciągać przez całą noc.
 Zazwyczaj jednak, jeśli chcemy gdzieś w dwójkę wyjść, prosimy by rodzice lub opiekunka przyszli do nas na noc, bo dzieci śpią w swoich własnych łóżeczkach, w pokoju i na pewno są spokojniejsze będąc u siebie.
W ostatni weekend natomiast, z powodu szkolenia i podyplomówki oddaliśmy dzieci pierwszy raz pod opiekę mojego teścia. Obaw ze strony dziadka było co niemiara, docelowo dzieci u niego zostały i świetnie się bawiły, a my mogliśmy spokojnie wyruszyć do miasta na imprezę, a potem na szkolenie i podyplomówkę. Dla mnie była to wielka pomoc i ulga jednocześnie, bo mogłam skupić się na sobie i swojej edukacji. Natomiast już po 2 dniach niewidzenia moich córek bardzo tęskniłam za nimi i nie mogłam się doczekać spotkania z nimi. One zresztą też. Gdy Majka nas zobaczyła, zaczęła krzyczeć: MAMAAAAAAA

Dzieci powinny czasem pobyć bez rodziców...bo jest to zdrowe dla obu stron. Te chwile dla siebie, dla partnera są dość rzadkie i nie należy o nich zapominać. 
Dzieci wypełniają cały dzień matki (piszę- matki, bo sama nią jestem), bez względu na to czy matka pracuje, czy też jest z nimi w domu, poświęca swój czas, energię na dzieci. 
Warto więc czasem się zatrzymać i stwierdzić, że trzeba pielęgnować również relacje z partnerem, przyjaciółmi, że warto poświęcić czas na rozwój osobisty. Jeśli dodatkowo mamy zaufaną opiekę, od czasu do czasu można na niej bazować. 
Ja osobiście dzięki możliwości wyjścia od czasu do czasu mam jeszcze więcej energii do działania, do bycia, zajmowania się moimi dziećmi...bo czasem trzeba troszkę zatęsknić, aby jeszcze mocniej doceniać i mądrzej kochać.

środa, 14 listopada 2012

Na basen z bobasem


Chodzicie ze swoimi dziećmi na basen? 
Ja chodzę, bo uważam to za wspaniałą formę spędzania czasu z maluchem, za wspaniałą formę rozwoju fizycznego dziecka. Co jeszcze? Dziecko się hartuje, jest bardziej odporne na choroby, podnosi swoją sprawność, kondycję...więc czego chcieć więcej?

Oczywiście musimy sprawdzić basen zanim pojawimy się na nim z naszym maleństwem. Musi on na pewno być czysty, zadbany, z prysznicami, a temperatura wody dla najmłodszych powinna mieć 36 stopni, natomiast dla starszych dzieci 32 stopnie są wystarczające. Kolejną sprawą jest sprawdzenie, czy w szatni są przewijaki. 
Jakiś czas temu byłam z dziećmi na nowo otwartych termach...wszystko przygotowane z wielką precyzją, wielkim medialnym hukiem, ale co się okazało na miejscu, że nie było przewijaków...Przyszłam tam pierwszy raz z 3 miesięcznym niemowlakiem i miałam problem, bo musiałam ją przewijać prawie w powietrzu. Gdy byłam tam kolejnym razem wszelkie mankamenty zostały naprawione.
Kiedy posłałam po raz pierwszy moje dziecko na basen? 
Starsza Zosia zaczęła jak była 6 miesięcznym niemowlakiem...i muszę stwierdzić, że dzięki pływalni zaczęła wreszcie siadać, jej kręgosłup zrobił się mocniejszy. Przetestowałam kilka basenów w naszym mieście, które oferowały oswajanie z wodą. Najbardziej jak dotąd podoba mi się basen AWF. Obecnie prowadzę tam moje dwie córki. Młodsza pływa w niedzielę z tatusiem. Jest bardzo szczęśliwa, gdy widzi wodę i energia ją rozpiera. 
Starsza, moja 4 latka, chodzi już na zajęcia bez rodziców. Jestem z niej bardzo dumna, bo nabrała odwagi do samodzielnej nauki pływania. Nurkuje sama, płynie pod wodą, a jeszcze tak niedawno bała się zanurzyć choćby głowę, robiła awanturę na basenie jak miała zanurkować. Teraz jest bardziej świadoma. Robi szybkie postępy i nie może się doczekać kolejnego wyjścia na basen. Kto by pomyślał. Dopiero na tej pływalni Zosia pokazuje na co ją stać. Duże znaczenie miało tu podejście instruktorów, ich sposób nauki i podejście do małych kursantów. 
Podsumowując: pływalnia jest świetnym sposobem na wzmocnienie więzi rodzic - dziecko, na kondycję malucha, lepszy rozwój fizyczny, spokojniejszy sen i uśmiech na twarzy dziecka.

środa, 31 października 2012

Oczy dookoła głowy

Jakże oczywiste jest zdanie, że przy dzieciach trzeba mieć oczy dookoła głowy. Do tej pory, przynajmniej z naszą starszą Zosią, nie mieliśmy większych upadków czy problemów. Oczywiście zawsze trzeba na dziecko uważać, bo to my jesteśmy rodzicami i na nas spoczywa troska o dobro naszych pociech, ale przy Zosi nie musiało być to tak intensywne.
Nasza młodsza Majka to tzw. żywe srebro. I tu musimy mieć ciągle oczy dookoła głowy. Nie mówię tu o zwykłych upadkach. Mówię o tym, że moje dziecko ciągle ma jakieś zderzenie z meblami, czy wywrotkę.
Dziś zajrzałam do łazienki, a tam wszystkie ubranka z kosza na brudne rzeczy leżą w wannie z wodą, rolka papieru też tam pływa, do tego szufelka i zmiotka, buciki- wszystko zanurzone w wodzie. A to była tylko chwila nieuwagi...Najbardziej "uwielbiam", gdy od rana zaczynamy z Mają taki rytuał: ja układam, a Maja po mnie "poprawia" i to co przed chwilą było na półce już za chwilę jest na ziemi. Taka syzyfowa praca. Poza tym nasza najmłodsza uwielbia brać przykład ze starszej siostry i robi dosłownie wszystko, co Zosia jej pokaże. Skakanie po łóżkach, wchodzenie na poręcze, oparcia, meble...dla starszej wejście i zejście jest łatwe, dla młodszej czasem kończy się upadkiem.
To samo tyczy się środków chemicznych. Już wszystkie poustawiałam na wysokie półki. Moje dziecko zwłaszcza nimi było najbardziej zainteresowane. 
Z każdym dniem widzę, jak bardzo trzeba być czujnym i uważnym, bo tyle niebezpieczeństw czyha na moje dzieci...jestem mamą, kocham, więc naturalnie się troszczę...
Chcę dla nich jak najlepiej i dziękuję, że je mam

wtorek, 23 października 2012

Jestem sobie przedszkolaczek

  Nawet nie wiecie jakim ważnym stał się dla mojego dziecka rytuał wychodzenia do przedszkola. Ona to wprost uwielbia. Już ok. 7 jest gotowa i pyta kiedy wreszcie pójdziemy do tego przedszkola. Wcześniej moje dziecko tak nie miało. Wcześniej, tj. w poprzednim przedszkolu młoda nie była taka skora do wyjść.
Przedszkole to bajkowy domek w Poznaniu. Ostatnio nawet zorganizowano coś i dla rodziców. Był festyn z okazji dnia pyry. Konkursy, pyszne jedzenie, tańce i śpiewy. Przedszkole dało radę.
Nawet mojej młodszej przedszkole się podoba. Gdy idziemy po Zosię młoda wbiega do sali, gdzie są dzieci i chwyta najbliższą zabawkę- nie można jej stamtąd zabrać, przynajmniej nie bez krzyków i płaczów. 
Na początku miałam taką wewnętrzną obawę, czy nie za długo to moje dziecko zostaje w przedszkolu, bo zazwyczaj odbieram ją przed 16:00, nic bardziej mylnego, bo Zośka jest czasem zawiedziona, że już (tak wcześnie) po nią przyszłam. 
Zapomniałam wspomnieć o zajęciach dodatkowych. Zosia chodzi na angielski i przyswaja wiele zwrotów, o czym zawsze chętnie opowiada, judo - zachciało mi się ją posłać, teraz mam skakanie po tapczanach, fikołki i szaleństwo (młodsza to widzi i naśladuje, zwłaszcza wspinanie się po meblach), taniec- no tak, taniec to ona uwielbiała od wieku takiego, gdy już umiała ustać na nogach, ciągle mała pupcia się jej kręciła (teraz jesteśmy na etapie piruetów i różnych póz), rytmika - a jakże, w końcu to zajęcie obowiązkowe, na które każdy przedszkolak chodzić powinien (z rytmiki wynika wiele piosenek śpiewanych w samochodzie i podczas pieszych spacerów).
Wybór przedszkola jest na pewno ważnym i istotnym wydarzeniem dla każdego rodzica - wybierajmy je z głową, wybierajmy tak, by móc powiedzieć: oddaję moje dziecko w dobre ręce.


niedziela, 21 października 2012

Jesień w obiektywie

Ach jak ja lubię jesień...ale tylko tę złotą polską jesień. Uwielbiam słońce, brakuje mi go, gdy tylko nadchodzą pochmurne dni. Ale jak ono jest, korzystam i chwytam pełnymi garściami.Wczoraj była właśnie taka pogoda, piękna, jesienna, liście kolorowe, niebieskie niebo, zapach...
Oczywiście wybraliśmy się na jesienny spacer. Dzieci były zadowolone. Po stawie pływały kaczki i łabędzie. Szkoda, że taka jesień nie trwa przez cały czas- dziś już od rana Poznań spowiła gęsta mgła. Jadąc z Majką na basen miałam widoczność może na 30 m.
Kilka zdjęć ze spaceru:

Na koniec do 30.11.2012 można zagłosować na zdjęcie Zosi http://dziecipoznan.pl/konkurs_jesien_w_obiektywie_2012_glos-29


piątek, 19 października 2012

Sesja fotograficzna z dziećmi

Na wstępie, po długim niebyciu:
Trochę się w moim zawodowym życiu pozmieniało. Już nie prowadzę sklepu z artykułami dla dzieci, ale cieszę się, że mogłam to robić. Było to ważne doświadczenie w moim życiu, dzięki któremu prócz wiedzy, poznałam fantastycznych ludzi.
Teraz nadszedł nowy etap w życiu, bo tak to już jest, że życie składa się z różnych etapów, które pozostawiają większy lub mniejszy ślad w nim i mają na nie wpływ.

Ale do rzeczy. Dziś wybraliśmy się do Mai- do jej świata fotografii. Maja wyczarowała dla moich dziewczynek wspaniałą scenografię na dzisiejszą sesję fotograficzną. Była i sesja świąteczna i Halloweenowa i taka codzienna - dzieciowo- rodzicowa. 
Młode współpracowały bardzo dobrze, jak na to, że Majka nie skorzystała ze swojej codziennej drzemki, nie podjęła jej nawet na trasie w samochodzie, dlatego też mimo wszystko uważam, że wspaniale dawała sobie radę. Po dwóch i pół godzinach zmagań z pozowaniem wróciliśmy do Poznania.
Efekty sesji już wkrótce.
Po południu natomiast poszłam z dziewczynkami na złoto-polsko-jesienny spacer. Cudownie świeciło słońce, wszędzie leżały kolorowe liście, taką jesień to ja uwielbiam

niedziela, 19 sierpnia 2012

Letnie zabawy wakacyjne na cieplejsze i chłodniejsze dni

Wreszcie na nasze wakacje zagościło słońce- słońce gorące, tworzące upały, a co za tym idzie - leniwe wypoczywanie gdzieś nad wodą. My wypoczywamy nad naszym polskim morzem -  dobrze, że wyjechałam na 3 tygodnie, gdyż w końcu udało nam się trafić na piękną pogodę.
Co w tym czasie robiliśmy? Otóż, gdy pogoda była taka sobie - spacerowaliśmy dużo plażą i drogą leśną, zwiedzając okoliczne wioski, podziwiając krajobrazy i korzystając z uroków nadmorskich atrakcji, których nie brakuje (pomieszczenia z kulkami, liczne stragany, kolejki, pojazdy na monety i wiele innych atrakcji, które przyciągają spojrzenia naszych milusińskich)...
Pomysłów nie brakło nam również w chłodniejsze dni, gdy byliśmy już w ośrodku, w którym zamieszkaliśmy. Przede wszystkim dla moich dzieci główną atrakcją były inne dzieci, z którymi zabawa była przednia. Zadziwiające jest to, że dzieci nawiązują kontakt z rówieśnikami od razu, bez żadnego skrępowania, czy zastanawiania. Ta bezpośredniość jest uderzająca, a jednocześnie bardzo ciekawa i zazwyczaj zanika w starszym wieku. Nie zmienia to faktu, że zwłaszcza dla starszej Zosi to przebywanie z innymi dziećmi jest tu wspaniałym doświadczeniem. Młodsza Majka jest na etapie - MAMA i na razie największą atrakcją dla niej jest przebywanie ze mną. To, że starsza świetnie czuje się z innymi dziećmi pokazują zdjęcia poniżej:
Oczywiście czasem są chwile, gdy dzieci potrzebują bodźca, który da rodzic, potrzebują zachęty do działania. Dlatego zabrałam ze sobą kilka gadżetów. Gra w łapanie żabki GOKI -  dzieci ją uwielbiają. Prosta gra polegająca na nałożeniu na rękę łapki z rzepem i rzucanie do siebie nawzajem małej materiałowej żabki, tak by ją złapać.
Kolejna gra, którą zabrałam ze sobą to gra w rzut ringiem GOKI. Świetna gra zręcznościowa, która jednocześnie bawi i uczy rywalizacji.

W czasie naszego wyjazdu staramy się grać z dziećmi w gry typu domino oraz memory - by w czasie wakacji rozwijać nie tylko ciało ale i umysł.


Nadeszły upały nad morzem, więc spędzamy wiele czasu na plaży. Wyprawa z dwójką dzieci nad morze nie jest łatwa, jesteśmy zazwyczaj objuczeni jak wielbłądy. Co zabieramy ze sobą? 2 parawany, namiocik plażowy, koc piknikowy, leżak, wózek, ręczniki, kremy do opalania, no i niezbędny sprzęt plażowy: koła dmuchane, materac i oczywiście foremki (łopatki i wiaderka są najważniejsze) - przecież od dawna wiadomo, że ulubionym zajęciem na plaży jest budowanie zamków, fortec i napełnianie wykopanych dołów wodą. 
Dziś z Zosią stworzyłyśmy serce na plaży z kamyków...taki prezent dla taty...życzę każdemu słonecznych ostatnich tygodni wakacji...zanim zacznie się wrzesień i związane z nim obowiązki, nacieszmy się końcem sierpnia! :)