Jak często udaje Wam się wyjść tylko we dwoje, lub porobić coś tylko dla siebie? Co wtedy dzieje się z Waszymi dziećmi? Jak radzicie sobie z możliwością robienia czegoś tylko dla siebie samemu lub z partnerem?
Matka, która niedawno urodziła swoje dziecko rzadko kiedy wyobraża sobie by je na dłużej zostawić...Nie pisze tu o ekstremalnych przypadkach,ale o zwykłej więzi łączącej matkę z dzieckiem jeszcze długo po porodzie...Matka karmiąca prawie w ogóle nie wyobraża sobie zostawienia swego maleństwa na dłuższy okres czasu pod czyjąś opieką...
Mi osobiście udało się po raz pierwszy "wyrwać" tej cudownej więzi przy pierwszym dziecku, gdy Zosia miała 5,5 mies., wtedy też zostawiliśmy ją po raz pierwszy na tydzień pod opieką moich rodziców. Ze względu na fakt, iż wygraliśmy wyjazd za granicę, musieliśmy z niego skorzystać...a maluszka ciągnąć do Turcji ze sobą nie chcieliśmy. Wtedy też nastąpiła pierwsza próba sił- moich przede wszystkim, bo że dziecko pod dobrymi rękami moich rodziców zostało, w to nie wątpiłam...ja natomiast płakałam całą drogę w samolocie...trochę lepiej się poczułam będąc już na miejscu, po 2 dniach oddałam się w pełni relaksowi nie zapominając o codziennych telefonach do rodziców.
Naszą drugą Majkę po raz pierwszy zostawiłam na 2,5 h gdy mała miała 3 tygodnie, a ja wybrałam się do fryzjera. Dodać muszę, że z małą została moja mama i ciocia, bez nich nie wyobrażałam sobie wyjścia gdziekolwiek na dłużej. Ponieważ karmiłam piersią Maję 11 miesięcy, pierwsze długie wyjście było, gdy jeszcze karmiłam, gdy Majka miała 5 miesięcy, udaliśmy się na ślub i wesele znajomych na całą noc. Dzieci spały u babci i dziadka, a ja bardzo tęskniłam za moim małym ssakiem, bo nie tylko więź z niedawno urodzoną córeczką dała się we znaki, ale fakt, iż karmiłam piersią i musiałam mleko odciągać przez całą noc.
Zazwyczaj jednak, jeśli chcemy gdzieś w dwójkę wyjść, prosimy by rodzice lub opiekunka przyszli do nas na noc, bo dzieci śpią w swoich własnych łóżeczkach, w pokoju i na pewno są spokojniejsze będąc u siebie.
W ostatni weekend natomiast, z powodu szkolenia i podyplomówki oddaliśmy dzieci pierwszy raz pod opiekę mojego teścia. Obaw ze strony dziadka było co niemiara, docelowo dzieci u niego zostały i świetnie się bawiły, a my mogliśmy spokojnie wyruszyć do miasta na imprezę, a potem na szkolenie i podyplomówkę. Dla mnie była to wielka pomoc i ulga jednocześnie, bo mogłam skupić się na sobie i swojej edukacji. Natomiast już po 2 dniach niewidzenia moich córek bardzo tęskniłam za nimi i nie mogłam się doczekać spotkania z nimi. One zresztą też. Gdy Majka nas zobaczyła, zaczęła krzyczeć: MAMAAAAAAA
Dzieci powinny czasem pobyć bez rodziców...bo jest to zdrowe dla obu stron. Te chwile dla siebie, dla partnera są dość rzadkie i nie należy o nich zapominać.
Dzieci wypełniają cały dzień matki (piszę- matki, bo sama nią jestem), bez względu na to czy matka pracuje, czy też jest z nimi w domu, poświęca swój czas, energię na dzieci.
Warto więc czasem się zatrzymać i stwierdzić, że trzeba pielęgnować również relacje z partnerem, przyjaciółmi, że warto poświęcić czas na rozwój osobisty. Jeśli dodatkowo mamy zaufaną opiekę, od czasu do czasu można na niej bazować.
Ja osobiście dzięki możliwości wyjścia od czasu do czasu mam jeszcze więcej energii do działania, do bycia, zajmowania się moimi dziećmi...bo czasem trzeba troszkę zatęsknić, aby jeszcze mocniej doceniać i mądrzej kochać.